sobota, 19 stycznia 2013

Skinny love.

Po długiej przerwie postanowiłam coś napisać.W moim życiu wiele się zmieniło.Jedne rzeczy na lepsze, inne na gorsze.Straciłam przyjaciela, co było czym najgorszym co mnie spotkało, czymś nie do opisania.Jednak w tym wszystkim pomógł mi ON.Sprawił, że przestałam zadawać sobie ból."Wyciągnął" mnie z tego wszystkiego.Sprawił, że znów mam ochotę żyć, a przede wszystkim że mam dla kogo być na tym świecie.Wypełnił moje"zdechłe", pachnące trupem serce lukrem.Mam swoje osobiste szczęście przy sobie i niczego mi już nie brakuje.Chce aby było tak już zawsze.Pragnę już do końca życia czuć się potrzebna.Chcę po prostu mieć Go przy sobie.


Come on skinny love, just last the year
Pour a little salt, we were never here
My, my, my, my, my, my, my, my
Staring at the sink of blood and crushed veneer.

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam zakolanówki:) kokardka rządzi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. gratuluje powrotu ;D
    dobrze że wszystko się poukładało ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Strata przyjaciela jest okropna- wiem coś o tym. Dobrze, że jest ktoś kto cię teraz wspiera. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaaak ... U mnie też w życiu się trochę pozmieniało. Chociaż w większości (na szczęście) na lepsze. :) Współczuję straty przyjaciela, ale niestety ja też to przeżywam ...

    OdpowiedzUsuń
  5. słodziutkie zdjęcie - tak genialnie wygląda tam ta kokardka :) a piosenkę lubię bardzo, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń